Kiedy jeszcze w czasach młodości pracowałem na Półwyspie Helskim jako instruktor miałem do czynienia z różnymi grupami społecznymi. Ale na ogół byli to ludzie raczej zamożni, których stać było na rozrywki typu kursy windsurfingu. Biorąc pod uwagę że w tamtych czasach było to sport znacznie mniej dostępny niż teraz, to na takie kursy przyjeżdżała raczej elita. Jedną z takich „wyjątkowych” grup byli prawnicy. Zapewne w domu przy rodzinie i znajomych trzymając na co dzień musieli trzymać fason. Kiedy jednak poczuli odrobinę luzu, i wiedzieli że nie patrzy na nich sąsiad lub inny znajomy w okolicznościach wakacyjnych regularnie dostawali małpiego rozumu. Objawy tego zjawiska były naprawdę przeróżne. Dla przykładu czterdziesto paro letnia mamuśka prokurator z zawodu, która przyjechała z synkiem na szkolenie regularnie umawiała się na dyskretne spotkania z dwudziesto paro letnim chłopakiem. Spotkania te były dyskretna góra przez pierwszy kwadrans po ich pierwszej randce. Później cała szkoła windsurfingu już wiedziała. Młodzieniec chwilę po tym jak dopadł swoją zdobycz od razu zaczął się tym chwalić. Później tez wszyscy wiedzieli że spotkania były cykliczne. Nie widział jedynie o tym mąż owej pani. Inny prawnik tym razem adwokat, na każdej imprezie, a odbywały się one niemal codziennie wypijał tyle alkoholu że regularnie spał na ziemi, kogoś obrażał, albo nawet stawał się agresywny. Wspólne wyjścia z nim zawsze kończyły się klapą. Następnego dnia przychodził na lekcje windsurfingu lekko skacowany. Prawdopodobnie nie pamiętał w całości swoich wyczynów, bo zachowywał się na ogół tak jak by się nic nie stało. Dla niego zapewne najważniejsze było że na „gościnnych występach” jego upodleń po alkoholu nie widzieli znajomi. Jednak w pamięci chyba najbardziej zostało mi pewne zwierzenie pewnej sędziny która po zapaleniu skręta zaczęła opowiadać o swojej pracy, a konkretnie o sprawach jakie rozsądza. Pracowałem już wtedy na swój rachunek w zupełnie innej miejscowości. Któregoś popołudnia padło hasło żeby zrobić grilla na terenie szkoły windsurfingu. Nie miałem nic przeciwko temu, i po wieczornych zajęciach doszło do realizacji takiego towarzyskiego spotkania. Przyszła grupa ludzi, większość w sumie dorosłych i trochę młodzieży która wtedy u nas pływała. Jedna z pań w przedziale pomiędzy trzydzieści a czterdzieści lat, z zawodu sędzia w stołecznym sądzie wyraziła chęć zapalenia trawki. „Kiedyś to trzymali w aktach to sobie brałam” – powiedziała. Jak dla mnie nie brała tylko kradła materiał dowodowy. Ale nie o tym chciałem napisać. Ktoś na grillu wyjął z kieszeni gotowego skręta i podał pani sędzi. Teren zamknięty, ogrodzony, szkoła windsurfingu o tej porze nie była czynna więc nie widziałem w tym nic złego że ktoś sobie zapali. Jednak gdy uczestniczka kursu windsurfingu napaliła się ile chciała rozwiązała się jej język i zaczęła opowiadać o swojej pracy. To co najbardziej mi się nie podobało w tej zepsutej kobiecie to że wyśmiewała się ze stron które na rozprawy przychodzą. Zawsze prowadziła sprawy o podział majątku, spadek lub o inne należności finansowe. Jak sama stwierdziła często nie wiem o co im właściwie chodzi, nie wie komu przyznać rację. Nie rozumie punktu widzenia tych ludzi a w ogóle to ma to d..pie. Prześmiewczo jeszcze próbowała naśladować strony które chcą podzielić swój spadek często pomiędzy różnych członów rodziny uczciwie lub nieuczciwie. Wcale się nie przejmowała tym że często swoimi decyzjami kogoś krzywdzi. Nawet nie starała się tego ukryć. Tak głupiej i zepsutej baby chyba nie spotkałem nigdy więcej w swoimi życiu. Wykupiła u nas tylko jeden kurs windsurfingu i w sumie jakoś za nie tęsknię. Wiem że mamy wspólnych znajomych ale nie poruszałem tego tematu bo niechętnie się chwalę takimi znajomymi. https://e-windsurfing.pl/kursy-windsurfingu/