Temat niewątpliwie jest złożony ale nie jest bardzo skomplikowany. Na pewno warto wziąć pod uwagę kilka aspektów. Pomoże nam to podjąć decyzję pod kątem nie tylko dobrego szkolenia ale również pod kątem bezpieczeństwa. Niewątpliwie najważniejszym jest bezpieczeństwo uczniów i klientów na wodzie. A sprawą drugorzędną jest szybkość przyrostu umiejętności czyli progres. Dodatkowo warto przeanalizować akwen, na którym funkcjonuje szkoła windsurfingu oraz sprawdzić kto jako osoba odpowiedzialna za szkolenie i bezpieczeństwo uczestników jest zgłoszony do urzędu morskiego lub do terytorialnie przypisanego inspektoratu wodnego. Każda dobra szkoła windsurfingu powinna bezwzględnie posiadać na swoim wyposażeniu co najmniej jedną łódź z napędem spalinowym, A najlepiej dwie łodzie. Przed rozpoczęciem szkolenia warto sprawdzić czy szkółka ma ubezpieczenie oraz pozwolenie na szkolenie na danym akwenie . Tego ostatniego nie mylcie proszę z wpisem do ewidencji działalności gospodarczej bo to może dostać każdy. Ale pozwolenie na szkolenie już nie każdy.
Skupiając się na bezpieczeństwie:
- Warto przyjrzeć się akwenowi. Najbardziej bezpieczna głębokość wody na szkolenie to taka na której uczeń po upadku do wody ma kontakt z dnem. Ale jednocześnie nie za płytka przez co uczniom nie grozi żadna kontuzja, skręcenie kończyn czy inne urazy. Tego typu kontuzje zdarzają właśnie na zbyt płytkiej wodzie.
- Warto sprawdzić ile szkółka działa. Jeśli jest to pierwszy, drugi lub trzeci sezon działalności takiej szkółki to biorąc pod uwagę sezonowość branży, prawdopodobieństwo że zatrudnieni na chwilę instruktorzy nie tylko nie utożsamiają się z firmą ale również nie mają pojęcia o programach szkoleniowych. A co za tym idzie dyskusyjne jest wypuszczanie dla przykładu siedmioletniego dziecka na wodę pod opieką przypadkowej osoby.
- Warto poprosić o kopie polisy ubezpieczenie szkolenia, oczywiście tylko do wglądu. Jeśli pracownik szkoły nie będzie chciał pokazać takiego dokumentu, proponuje ze szkolenia zrezygnować. Prawdopodobnie firma go nie ma wcale. Wypadki na wodzie są spotykane zbyt często. W przypadku kontuzji doznanej na wodzie, ubezpieczyciel będzie szukać dziury w całym aby uniknąć wypłaty odszkodowania. Będzie wykorzystywał wszystkie dostępne ścieżki aby uniknąć wypłaty. Jeśli kierownik szkolenia nie dopełni formalności i w odpowiednim urzędzie, nie będzie łodzi z silnikiem na wodzie lub powstaną jakie kolwiek najmniejsze wątpliwości czy szkolenie było przeprowadzone ze sztuką jego prawnicy firmy ubezpieczeniowej z pewnością to wychwycą.
- Radzę unikać szkółek windsurfingu i kitesurfing gdzie cały majątek firmy to trzy lub cztery deski lub latawce. W przypadku jakiegoś roszczenia nie ma nawet od kogo ściągnąć należności.
- Przed podjęciem decyzji o szkoleniu, warto obejrzeć sprzęt. Każdy żagiel z innej serii, podobnie jak każda deska do innego dealera świadczyć może o przypadkowości nie tylko sprzętu ale i pomysłu na spędzenie wolnego czasu dla przypadkowej osoby która próbuje zrobić biznes kosztem bezpieczeństwa uczniów.
- Niedopuszczalne ze względu na bezpieczeństwo jest puszczanie dzieci do wody bez opieki. Nikt kto zrobił uprawnienia nie pozwoli sobie na wypożyczenie bez instruktora sprzętu dzieciom w wieku na przykład dziesięciu czy jedenastu lata o młodszych to już nawet nie powinienem wspominać. .
- Na akwenie nie powinno być przeszkód na powierzchni i pod wodą. Jeśli szkolenie odbywa się pobliżu kardynałek które w żeglarstwie oznaczają w wodzie miejsce niebezpieczne powinno osobom zainteresowanym dać do myślenia.
- Szkolenie nie może odbywać się w pobliżu wypożyczalni skuterów wodnych. Takie miejsce szkolenia to pewny wypadek lub kolizja. I nawet jeśli ktoś prowadzi takie szkolenie w miejscu gdzie regularnie w ślizgu pływają skutery, to najczęściej prowadzi je laik który nie wie jakie nieszczęście na wodzie może spotkać jego uczniów.
(więcej…)